Kiedy jeszcze nie miałem kampera a zapadła decyzja by się przesiąść na mniej paliwożerne 4X4 niż Nissan Terrano, wybór padł na Dacie Duster. Dużym kryterium wyboru auta była jego uniwersalność, ale też niezłe możliwości napędu 4X4 i oczywiście cena. Równie ważnym kryterium była możliwość przystosowania auta do spania. W Dusterze oparcia tylnej kanapy kładły się prawie na równo z podłogą bagażnika a po wyjęciu siedziska całkiem na równo. Oparcie kanapy wystarczyło tylko usztywnić i wydłużyć by uzyskać 180 cm długości do spania. Swoją konstrukcję zacząłem robić jesienią 2011 roku. Pomiary, zakup sklejki i wykładziny do jej wykończenia. Całość konstrukcji musiała być też w miarę sztywna, gdy była tylko oparta na siedzeniu pod naciskiem się uginała i pracowała. Więc konstrukcja zyskała podpórki z kija od szczotki i jakimiś okuciami ze sklepu typu Obi. Przyszedł czas na pierwsze przymiarki. Powierzchnia do spania już gotowa. Na pierwszym zdjęciu z wyjętym siedziskiem a na ostatnim zdjęciu z pozostawionym siedziskiem. Wiele osób przy takim rozwiązaniu chciało by mieć pod spaniem jakąś szuflad na drobiazgi, kuchenkę itp. Ja celowo tego nie robiłem, bo moje spanie musiało się szybko montować i demontować, oraz zajmować mało miejsca podczas „magazynowania” Podniesienie spania zmniejszało też odległość od materaca do dachu. Przy takim rozwiązania na łóżku można było swobodnie usiąść. przebrać się i wygodnie wchodzić i wychodzić. Rzeczy biwakowe i tak były przewożone w plastikowych boksach i wyciągane na noc z auta, gdyż rolę zaplecza gospodarskiego, kuchni, łazienki i salonu miała pełnić baza namiotowa z Decatholnu dostawiana do tyłu auta. Auto miało być tylko wygodną i bezpieczną sypialnią. W mojej konstrukcji brakowało już tylko materaca. Pomiar, zakup i docięcie na wymiar odpowiednio grubej i twardej pianki tapicerskiej i już można było już wygodnie spać. Dodał: Irek Jozwik
Zakupiłem sobie takie wielkie wiadro/miskę/wannę/pojemnik. Według etykietki 37 litrów pojemności. Kupiłem z myślą o praniu dziecka (8 miesięcy) plus a’la zlew lub przeniesienie czegoś z kempingowej kuchni. Zamówiłem 7 maja na aliexpress i dziś 1 czerwca dotarło. Nie śmierdzi plastikiem i jest porządnie wykonane. Ja płaciłem $24,83 teraz delikatnie drożej. Dodał: Przemysław Ujma Chcesz zamieścić swój pomysł, lub ciekawe rozwiązanie, test sprzętu biwakowego, lub modyfikację swojego domku na kółkach ? Przeczytaj opis grupy, szczególnie dział warsztat https://grupabiwakowa.pl/opis-grupy-biwakowej i zamieść swoją prezentację na grupie Biwakowej – https://www.facebook.com/groups/grupabiwakowa/, przeniesiemy ją na stronę.
Sacz to ręcznie robiony garnek gliniany w specjalnej technologii, przystosowany do piekarnika, płyty grzewczej, otwartego ognia, utwardzony i gotowy do użycia. Będąc w Bułgarii pewnie nie raz natknęliście się na potrawę o nazwie Sacz. Są to potrawy głównie mięsne serwowane z warzywami, grzybami, serem, są też wersje wegetariańskie. Przygotowywane są ona właśnie na glinianym saczu i podawane na nim są też na stół, na specjalnej metalowej podstawce. Używany sacz, który był już wiele razy używany jest ciemny i wygląda jak wykonany z żeliwa. Sacza się nie myje w wodzie, przeciera się go tylko olejem papierem lub miękką szmatką. Jeżdżąc do Bułgarii uwielbialiśmy tego typu potrawy, aż w końcu zapadła decyzja o zakupie, by spróbować samemu coś zrobić. Tym bardziej, że to jakieś urozmaicenie biwakowych potraw. Oczywiście nie wozimy tego na co dzień ze sobą, ale jak planujemy jakąś posiadówkę, to możemy tym zaskoczyć innych użytkowników. Dziś chciałbym się skupić tylko na prezentacji naczynia, bo jeszcze nie mieliśmy okazji go wypróbować, czeka aż się zrobi cieplej. Oczywiście można też go używać w domu, ale my kupiliśmy go z myślą o piknikach biwakowych. Naczynie składa się z glinianej misy, są różne średnice i głębokości. Do tego jest gliniane przykrycie i metalowy stojak do podawania gorącej potrawy, w gorącym naczyniu. Sacz bez problemu zakupimy w Bułgarii, w sezonie letnim są w marketach, a w miejscowościach turystycznych na stoiskach z pamiątkami i rękodziełem, ale w tych miejscach jest już dużo droższy niż sklepie, czy lokalnym targowisku. Ceny sacza wahają się od 30-50 zł za misę, osobno kupuje się przykrycie ok 20 zł i stojak też jakieś 20 zł. Jak się dobrze poszuka i potarguje to można komplet kupić za 50 zł. Jak tylko nastanie wiosna i zrobi się ciepło, to będziemy eksperymentować z różnymi potrawami, a przepisami podzielimy się w naszym dziale „Kuchnia Biwakowa”